- Już, już idę - skinęłam głową i posłałam przyjazny uśmiech w kierunku nowo poznanego chłopaka - mam nadzieję, że wpadniesz - wycedziłam i odwróciłam się na pięcie w kierunku Steve .
- Na pewno - oznajmił uderzając telefonem o wewnętrzną stronę dłoni .
Nie wiedziałam co powiedzieć Steve . Byłam pewna, że czeka mnie długa pogawędka na temat nowego kolegi .
- A więc, Tee ... - przeciągnęła a na mojej twarzyczce pojawił się delikatny rumieniec .
- Nie rozmawialismy o niczym konkretnym - odparłam bez namysłu . - dowiedziałam się tylko kiedy tutaj przyjechał , zapytał czy Matt nie będzie zły przez nasza pogawędke . Było widać, że jest nieco przytłoczony ciągłym gapieniem się chłopaka . Nie dziwię się, przecież można dostać wylewu - wywróciłam oczami i mimo tego, że powiedziałam to bez jakichkolwiek odczuć zabrzmiało to zabawnie .
- Taa, no skoro tak sądzisz - Juz o nic nie pytała a ja mogłam odetchnąć z ulgą.
Poszłyśmy na dalsze zajęcia . Na szczęście dzięki temu, że pan Cooper miał zalane mieszkanie postanowił nie wracać na reszte lekcjii , więc pozostały nam tylko dwie . Zleciały bardzo szybko . Nie obyło się bez komentarzy nauczycieli na temat naszego zapachu { jednak miętówki nie za bardzo pomagają }. Kiedy wyszłyśmy ze szkoły była już 15.00 .
- Stev. To może spotkamy się u mnie . Mamy nie będzie a Zoey dawno Cię nie widziała . Przy okazji przygotujemy się na impreze - uniosłam kącik ust ku górze ruszając tanecznie biodrami .
- Świetny pomysł - wycedziła .
Rozstałyśmy się przy skrzyżowaniu ulic Ris Street oraz Oldr Street . W sumie nie miałam siły na nic . Kiedy dochodziłam do domu dostrzegłam siedzącą na ganku Zoey . Byłam zdezorientowana . Mała siedziała na schodkach skulona jak zbity pies a ja bez namysłu przykucnęłam przy niej . Z domu wydobywały się krzyki i dżwięki tłuczonego szkła . Nie odważyłam się tam wejść . Zo płakała , była roztrzęsiona .
- Ej, co jest ? - zapytałam unocząc mały podbródek ku górze . Nie miałam pojęcia co się stało . Mogłam tylko się domyślać .
- Mama znowu krzyczy . Tatuś wrócił a ona zaczeła rzucać z niego przedmiotami - odparła dziewczynka przecierając błękitne oczka dłońmi .
Przytuliłam ją i wzięłam na ręce . Nie mogłyśmy tam wejść . To tak jakbym weszła do paszczy lwa . Nie było do końca bezpieczne . Byłam podirytowana, zdenerwowana . Nie wiedziałam czy mam krzyczeć czy też płakać . Roznosiło mnie od środka .
- Pójdziemy do Steve , okej ? - spojrzałam na nią przecierając drobny policzek.
- Mhmm - skineła główką a ja ruszyłam w kierunku domu przyjaciółki .
Kiedy doszłam na miejsce zapukałam do drzwi domu przyjaciela, ojca Steve . Nie miałam pewności czy ktokolwiek tam jest . Właściwie S. szła do domu, ale mogło jej coś wypaść. Jednak każdy mój scenariusz został przełamany . Drzwi otworzył Matthew . Jego mina sprawiała wrażenie zdziwionej a ja sama bez słowa weszłam do środka .
- Jest Steve ? - zapytałam rozglądając się .
- Tak, w pokoju , ale ... - przerwał i spojrzał na Zoey która wyciągała do niego rączki .
Wziął małą na ręce . To był naprawdę świetny widok . To nie możliwe jak ćpun może mieć taki wpływ na małe dziewczynki . Wiem to brzmi smieszeni ale tak właśnie jest . Zoey była w niego zapatrzona jak w obrazek . Biedna nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo jest źle między nami . [...]
- Kate
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz