- Przepraszam - wycedziłam wychodząc z tłumu i stając tuż przed nią..- mówiłaś coś ?
- Cóż nie wydaje mi się że mówiłam coś do Ciebie - zaśmiała się rozglądając dookoła. Podeszły do niej jej wytresowane dwie (niczym Barbie bez mózgu) laski.
- Widzę że ochroniarze już dotrzymały Ci kroku - zaczęłam a ta skrzywiła sie - Wiesz co , żal mi takich osób jak Ty. Próbujesz się dowartościować tym że każdy zebrany tu facet , z wyjątkiem tych z rozumem - podkreśliłam - Każdy wie jak wyglądasz nago ... nie ma co ty i twoje ymm jak to nazwać ''strażniczki lasu'' spokojnie możecie otworzyć jakąś działalność. - Nie mam wątpliwości że każdy zgromadzony zaśmiał sie pod nosem.
- Nie staczaj sie Steve , nic o mnie nie wiesz. Może i spałam z paroma chłopakami stąd - rozejrzała sie a ja zadrwiłam - to nie znaczy że znaczę w tej szkolę mniej niż wy. Jestem na silniejszej pozycji dziewczynki.
- Nie nie nie ... -pokręciłam głową- mówisz że puszczanie sie na lewo i prawo jest dobre ? - uniosłam brew w niedowierzaniu.. Nie sądziłam że z nią aż tak źle.. chociaż.. tak ! tak sądzę..
- Nie rozumiesz mnie , ze mną nie wygracie. - przyciągnęła do siebie Matta. - zapamiętaj , a tak po za tym kochana nie przydały by Ci sie jakieś zakupy ? - zmierzyła mnie wzrokiem już chciałam zrobić krok na przód gdy nagle Steven stanął mi na drodze.
- Steve nie warto , Kate wyszła .. szukałem jej ale bez skutecznie. - powiedział dosyć cichym głosem.
Spojrzałam na Caroline po czym na Matta, podeszłam do niego wolnym krokiem.
- Niech ta Twoja lalka i jej wierne psy sie stąd wynoszą.. ja ich nie zapraszałam.
- Ale ja to zrobiłem - rzucił beznamiętnie.
- Steve mówiłam przecież...-usłyszałam cichy wredny przepełniony ironią głos Caroline - zawsze wygrywam.
- Nie tym razem - Stanęłam na schodach...- wszyscy sie wynoście, nie wiem kto was zaprosił czy też nie, ale WSZYSCY macie stąd wyjść..!!! - krzyknęłam i spojrzałam w stronę naszej paczki , oczywiście do nich nie kierowałam swoich słów. Nie czekając na to aż wszyscy ruszą w stronę wyjścia wybiegłam z domu na dwór.. rozejrzałam sie dookoła nigdzie nie widziałam Kate. Zeszłam z werandy kierując sie za dom. Są tam dwie stare huśtawki , zawsze z Tee lubiłyśmy tam siedzieć i rozmawiać ale od jakiegoś czasu , dłuższego czasu nie miałyśmy takiej okazji. Patrzyłam przed siebie.. jest dosyć ciemno.. ale zauważyłam ten niebieski sweterek i jasne blond włosy opadające na ramiona dziewczyny. Bujała sie na jednej z nich..zawsze na tej samej.. z prawej strony od tylnego wejścia do budynku. Podeszłam i usiadłam obok nie odzywałyśmy sie do siebie przez moment.
- Nie przejmuj sie Kate - rzuciłam cicho pod jej adresem , mój głos pełen jest troski i smutku. Dzisiejszy dzień dla niej był trudny i jeszcze ona na samą myśl pragnę ją zabić, rozszarpać, udusić - cokolwiek..!
Nadal sie nie odzywała..
- Hej mała...olewamy ją , pamiętasz..- spojrzałam na nią i uniosłam kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Nie była smutna , była strasznie wściekła , spojrzała na mnie po chwili..[...]
--Steve.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz